środa, stycznia 4

jak zrobić zeby zapamiętała sex z tobą

Uprawiałem sex z wieloma dziewczynami. Różne ciała, różne style. Jedne chciały sie romantycznie kochać, a inne chciały być ostro rżnięte. Jedne lubialy delikatność a inne podniecal strach. Naprzyklad gdy przycisnolem pewną laskę do drzwi i położyłem rękę na jej szyji tak jak mial bym ją dusić- to nagle ogarniał ją szał i namiętnie zaczynała mnie całować. Jedno łączyło te wszystkie dziewczyny. One wszystkie chciały być zaspokojone. Mam dla was idealna metodę doprowadzania kobiet do orgazmu.

Chyba wiecie że gdy kobieta jest dobrze zaspokojona to wróci do Ciebie po wieciej!
Już wam pisze jak doprowadzić dziewczynę do orgazmu.

Gdy jesteś z dziewczyną nie wkładaj jej odrazu swojego pendrajwa. Jeżdżąc nim po jej cipce poczekaj aż ona tego bardzo zapragnie. Czasem dziewczyny aż proszą żeby przestać. Pobaw się jeszcze chwilę i dopiero wtedy w nią wejdz.


Seks. Cudowna sprawa, która według jednych opinii jest czymś najważniejszym, według innych jest to spoiwo dla związku. Co by nie napisać, seks to jest coś o czym wszyscy (prawie) marzą, ale nie wszyscy chcą o tym rozmawiać (na poważnie). Jest to temat dla wielu bardzo wstydliwy i wzmianka o seksie często kończy się śmiechem lub kawałami.

Kobieta ma wiele stref erogennych, ale moim zdaniem najważniejszą jest mózg. Tak mózg i to zarówno u kobiet jak i mężczyzn, ale skupię się na damskiej części homo sapiens. Dlaczego tak uważam? To mózg kieruje (niejako zarządza) całym naszym organizmem (podświadomie lub świadomie). Od mózgu zależy wszystko, praca serca, płuc, jelit ale też praca organów płciowych. To czy kobieta się podnieci lub czy mężczyźnie „stanie” zależy od mózgu. Dotyczy to hetero- , bi- oraz homoseksualistów. Niezależnie od wieku, płci, wyznania czy koloru skóry. A do mózgu jest kilka dróg:
- wzrok (szczególnie u mężczyzn)
- skóra
- słuch (szczególnie u kobiet)

Właśnie na słuchu się skupię, gdyż uważam, że to najkrótsza droga do rozpalenia kobiety i zarazem najbardziej niedoceniona przez mężczyzn. Odpowiednie słowa oraz modulacja mogą doprowadzić kobietę na skraj orgazmu. Kolega Kryska pisał o tym chociaż nie wiem czy był świadom tego dlaczego tak się stało. Ja zresztą wiele lat temu też nic nie wiedziałem o potędze jaka tkwi w kobiecym uchu. Do myślenia zmotywowały mnie słowa mojej wtedy partnerki, która powiedziała, że zakochała się i podnieciła przez telefon. Mimo jak się później okazało, gość ten był dupkiem, to do tamtego dnia tkwiły w jej głowie jego słowa. Przy odpowiednim opowiadaniu, w mózgu kobiety zaczynają tworzyć się wyobrażenia na temat tego co słyszy (już o tym pisałem na forum chyba).
Przykładowa sytuacja: siedzi piękna kobieta przy stoliku, podchodzisz i mówisz coś w tym stylu: „Jak patrzę na Ciebie, to widzę błękitną lagunę. Ty leżysz ubrana w skąpe bikini na plaży, a promienie słońca odbijają się od Twojej aksamitnej i opalonej skóry. Delikatny wietrzyk muska Twoje lśniące, długie włosy. Nagle jakaś niewidzialna ręka zaczyna masować Twój brzuch. Czujesz mocne, aczkolwiek delikatne palce, które przesuwają się niżej i pieszczą Twoje uda. Niewidzialny dotyk przesuwa się dalej do kolan i dalej do kostek aż w pewnym momencie chwyta Twoją stopę i zaczyna uciskać... Czujesz jak wprawne palce bez pośpiechu krążą wokół Twoich brodawek, ściskają z wrodzoną delikatnością Twoje sutki. Czujesz jak niewidzialna, męska dłoń, chwyta Twoje piękne piersi... Czujesz dotyk między nogami, niewidzialny dotyk, ale czujesz, że to jest język, delikatny, wilgotny, miękki. Ciepło tego języka rozlewa się na Twoją kobiecość....„
Przy takim opowiadaniu większość dziewczyn oblewa się rumieńcem. Bo kobieta widzi samą siebie w tej sytuacji. Podnieca się, bo jej mózg dostaje informacje, które przerabia na obrazy. Obrazy, które na 100% są związane z seksem. I przy okazji napiszę, że nie ma znaczenia o czym mówisz, tylko jak to mówisz. Im więcej szczegółów tym lepiej. Oczywiście mowa w miarę wolna, spokojna, tonacja odpowiednia, broń boże piskliwa. Jak Ci gula w gardle uwięzła to z reguły koniec.

To, że przy stoliku to jest przykład, teksty też przykładowe, ale chodzi o zrozumienie tematu. Szczerze napiszę, że miałem nie lada problem, żeby opanować tę sztukę, ale jest to możliwe. Wystarczy czasami poczytać pierwszego lepszego Harlekina i ćwiczyć słowa razem z wyobraźnią! Z czasem to słownictwo wchodzi do głowy i idzie jak automat. Stosuję tą metodę do dzisiaj na żonę (za jej zgodą oczywiście). Mówi mi, że uwielbia jak jej szepczę do ucha takie opowieści. Zresztą to nie muszą być opowieści. Nawet podczas wspólnych wypraw na „wyspę eros” (seks) mówię jej co robię w danej chwili ale w sposób opisany powyżej. Powoli, z dodatkami rodem z romansidła.

Teraz trochę napiszę o seksie. Jak sprawić, żeby kobiecie było dobrze? Wszystkie metody opisane na tej stronie są dobre, masaż,  jeżdżący po cipce, minetka, różne metody penetracji itp. To wszystko jest super ale... No właśnie ale. Mając dziewczynę na jedną lub kilka nocy, nie ma z reguły problemu, żeby nie zapomniała o seksie z nami kwestia na jak długo go zapamięta. Niewielu z nas (mam na myśli mężczyzn ogólnie) potrafi zadowolić kobietę. I to nie dlatego, że są gorsi, że mają mniejszego J, chodzi o to, że brak im cierpliwości. Owszem, kobiety też potrafią się podniecić w minutę, też potrafią przeżyć orgazm po następnych dwóch i jeszcze jeden po następnych kilku-kilkunastu. Ale nie jest to reguła. W dużej większości przypadków, trzeba kobietę do orgazmu przygotować. Właśnie poprzez grę wstępną, rozgrzewamy kobietę. Im dłuższa i nieprzewidywalna tym lepsza.

Unikać należy schematów. Wyobraźcie sobie, że kiedyś kobieta po kilku miesiącach nie była zadowolona z seksu ze mną. Dlaczego, skoro na początku rozpływała się w moich ramionach? Bo wpadłem w rutynę, schemat który powtarzałem zbyt często. Co z tego, że na początku była w niebie, jeżeli po jakimś czasie miałem problem z rozpaleniem jej. NAWET MERCEDES SIĘ NUDZI Z CZASEM. Panowie unikajcie rutyny, rutyny, którą my mężczyźni w wielu przypadkach kochamy. Bo jak jej raz było dobrze to zawsze powinno być. No właśnie, życie jest jednak brutalne. Im więcej zaskakujących, nieprzewidywalnych rzeczy tym lepiej.

Napisałem wcześniej, że zgadzam się z twierdzeniem, iż seks ze stałą partnerką jest bardziej satysfakcjonujący. Tylko w przeciwieństwie do monogamistów, stała partnerka nie oznacza dla mnie jednej kobiety do końca życia. Mówię o stałej partnerce na jakiś czas, bo kobieta z którą jesteśmy niemal rok, to już jest stała partnerka, jeżeli w tym czasie współżyjemy właśnie z tą jedną kobietą. Do rzeczy. Rzadko się zdarza żeby nowo poznana kobieta była od razu otwarta w seksie, robiła wszystko tak jak powinna w sposób, który nam odpowiada. Moim zdaniem albo miała perfect nauczycieli (kilku), albo przyjęła za dużo „kiełbasek”, albo nasze doświadczenie jest jeszcze małe. Przykład pierwszy bardzo rzadki, drugiego nie polecam, trzeci zależy od nas. Każdy z nas jest inny. Każdy z nas lubi coś innego i inaczej. To samo dotyczy kobiet. To co doprowadzało jedną kobietę do szaleństwa, inną może w ogóle nie ruszać, wręcz drażnić. Dlatego uważam, że po jakimś czasie dopiero jesteśmy w stanie poznać partnerkę, żeby wiedzieć czego potrzebuje i w jaki sposób ją zadowolić. Czas w tym miejscu jest nie ważny, bo każdy z nas i każda kobieta ma swoją tolerancję do tego typu rzeczy, chociaż uważam, że mężczyźni są bardziej otwarci na sprawy seksu, ale też obwarowane to jest pewnymi regułami. Temat na inny artykuł. Reasumując, z partnerką, którą znamy dłużej, jesteśmy w stanie zajść dalej w seksie i więcej „tajemnic” odkryć.

Inną sprawą jest podejście do seksu na zasadzie: muszę zadowolić kobietę. Dzisiaj na forum ktoś pisał, że nie bądźmy jak psy i nie myślmy o sobie. Ja skomentuję to tak: myślmy o sobie i o kobiecie. Postawa dużej części mężczyzn jest bardzo altruistyczna, tzn. za wszelką cenę chcą zadowolić kobietę pomijając własną satysfakcję. Wynikać ona może z wielu powodów, ale najczęstszą przyczyną jest niska samoocena. Własne ego próbują podbudować zadowoleniem kobiety. A w seksie nie chodzi tylko o kobietę. A mężczyzna to co? Jeżeli samego siebie cenimy to też chcemy jak najlepiej wyjść na tym co robimy. Chęć zadowolenia tylko kobiety po jakimś czasie może doprowadzić do frustracji, bo seks nie jest tym czego chcemy lub czego się spodziewamy. Dając kobiecie rozkosz trzeba też czerpać przyjemność z tego a nie robić wyścig do kobiecego orgazmu. Ślepa uliczka moim zdaniem. Bo właśnie dążenie do orgazmu w wielu przypadkach powoduje niezadowolenie z seksu. Paradoks? Nie. Wyobraźmy sobie, co kilka dni wchodzimy do sypialni, kładziemy się, całujemy i kochamy. Kilka, kilkanaście, kilkadziesiąt minut, nieważne ile byleby orgazm!! I jak długo wytrzymacie w takim związku? Niczego nie będzie Wam brakować? Myślę, że będzie, bo gdzieś w wyścigu do orgazmu zostawiliśmy lub pominęliśmy to co najważniejsze. A czyż droga do orgazmu nie jest piękna...? Jak myślicie, to orgazm spaja dwojga ludzi czy droga do orgazmu? Intymność, bliskość, budowanie zaufania, pragnienie, to jest droga, a orgazm jest uwieńczeniem tej drogi. Nie na odwrót. Jeżeli zadbamy o szczegóły to orgazm przyjdzie, prędzej czy później i na pewno będzie niebotyczny.

Czytam na forum, np. „Chyba wiecie że gdy kobieta jest dobrze zaspokojona to wróci do Ciebie po więcej! Już wam pisze jak doprowadzić dziewczynę do orgazmu.
Gdy jesteś z dziewczyną nie wkładaj jej od razu swojego pendrajwa. Jeżdżąc nim po jej cipce poczekaj aż ona tego bardzo zapragnie. Czasem dziewczyny aż proszą żeby złożyć. Pobaw się jeszcze chwilę i dopiero wtedy w nią wejdź”.

I co? Wszystko? Daję moją głowę na tacy, że jeżeli kobieta miała wcześniej dobrego kochanka to po czymś takim nie będzie chciała powtórki. Na szczęście niewiele kobiet (procentowo) miała przyjemność z kimś, kto wie jak grać na tak pięknym instrumencie jakim jest kobieta, żeby wydusić z niej najwyższe tony. Kobiety uczą się orgazmu i odbierania przyjemności. U kobiet gotowość seksualna nie oznacza, że seks będzie zadowalający. Winę za to ponoszą zarówno mężczyźni, bo albo są ślepi i głusi na potrzeby partnerek, albo usilnie chcą sobie udowodnić że są dobrzy, zapominając o kobiecie, ale też kobiety, które zamiast powiedzieć partnerowi co jest nie tak wolą udawać, że jest wszystko w porządku i zamykają się w sobie, przy czym nie wiedzą, że mózg w takim stanie nie pozwoli im na czerpanie przyjemności. Na poparcie mojej teorii podaję statystyki:

- 20% kobiet nie przeżywa orgazmów
- 40% kobiet przeżywa orgazm tylko podczas masturbacji
- 20 % kobiet przeżywa orgazm podczas stymulacji punktu G (pochwowy)
- 10 % kobiet przeżywa orgazm wielokrotny

Myślę, że powyższe informacje są przekonywujące. Dla mnie są, więc przepraszam, ale jeżdżenie penisem po cipce owszem jest fajne (sam lubię takie zabawy) ale nie jest to recepta na orgazm. Powinna to być część gry wstępnej. Jeżeli w ciągu roku współżyliśmy z 10 kobietami to statystycznie 2 do 6 nie miały orgazmu. Ile kobiet powiedziałoby o tym, że nie miały? A dlaczego nie miały? Może sama chęć dojścia do orgazmu, myślenie o tym spowodowało, że nie doszły, bo myślały o orgazmie zamiast czerpać przyjemność i się wyluzować.
Pamiętam, że jak miałem koło dwudziestu lat, to seks był łatwy. Sama myśl o nim, samo oczekiwanie, tajemnica wokół tego tematu powodowała takie napięcie i pożądanie, że wystarczyła chwila. Ale z czasem potrzeby rosną, szczególnie u kobiet. Miałem kiedyś na terapii kobietę, która przez 20 lat małżeństwa udawała orgazm przed mężem, a dopiero kochanek pokazał jej co to jest. Wyobrażacie sobie, że kobieta po 40 dopiero poczuła co to jest seks! Ja to nazywam tragedią. Tylko miłość do męża spowodowała, że tak długo czekała ze zdradą. Ale z drugiej strony nic mu nie mówiła, tylko udawała. Kogo winić? Nie mnie oceniać.

Dzisiaj przychodzą do mnie dziewczyny w wieku kilkunastu lat z problemami seksualnymi. Niestety, mimo, że jest internet, są fora, grupy wsparcia, problemy młodzieży w tym temacie narastają. Jak byłem młodszy, nie było pornografii w każdym kiosku, wideo VHS nie było jeszcze, a co dopiero film erotyczny. Całą wiedzę trzeba było gromadzić samemu. Wszystkie problemy trzeba było rozwiązać samemu. Życie toczyło się wolniej, ale za to z większym smakiem. Dzisiaj młodzież odczuwa ogromną samotność, czują, że są odizolowani z własnymi problemami. Szybkie tempo, na tacy podana telewizja, komputer. I gdzie to prowadzi? Nawet w seksie chcemy „szybko i tanio”? Nie tędy droga moim zdaniem. Wolniej, nie zgubcie po drodze tego, czego możecie już nie odzyskać!



Nie przepadam za statystykami ale z jednym muszę się zgodzić. Według moich doświadczeń średnio co piąta kobieta (czyli de facto 20%) miało orgazm pochwowy podczas stosunku. Nie lubię tzw. "palcówek" a wibrator w łóżku to dla mnie sorry - zboczenie.

Taki staroświecki jestem...Te 20% to właśnie idealne kochanki-elita wśród kobiet! Inne po prostu mają przechlapane - ale to ich problem i to podejrzewam większy niż one same sądzą. Nie wiem czy ktoś robił już takie badania ale według mnie częściej są zdradzane, częściej tracą partnerów bo faceci jednak wolą czuć te "eksplozje" w łóżku niż bawić się godzinami szukając punktu "g" czy pieszcząc łechtaczkę. Może to co piszę wyda się cyniczne-ale wierzcie mi nie jestem cynikiem i zawsze się staram zadowolić partnerkę ale czasami od razu czujemy że materia "taka sobie" i nie wiele da się osiągnąć. Czy to się nam podoba czy nie ludzie są różni i różnie wyposażeni przez naturę - niektóre mają to coś i są szczęśliwe, inne nie mają i raczej czują się gorzej. Smutne to ale prawdziwe...Pozdrawiam serdecznie.”

Nieświadomie dał mi natchnienie do kolejnego artykułu, w którym niestety będę musiał troszeczkę zaprzeczyć jego słowom, notabene za które serdecznie dziękuję.. Zatytułowałem go: Seks dla dorosłych, gdyż sprawy, o których napiszę, wybiegają poza standardowe i staroświeckie ramy seksualne. Spragnionych nowinek lub pomysłów od razu informuję, iż będzie to opis sfery psychiczno-emocjonalnej, a nie instrukcja manualna Smile. Ja to nazywam – nowoczesne podejście. Nie mam zamiaru nikogo pouczać ani udowadniać, że jestem super boy (od tego są olimpiady i bary z piwem dla samochwałów), ale być może dzięki mojemu doświadczeniu i chęci poznania kobiet, życie seksualne i emocjonalne kilku osób zyska nowy wymiar. Taka jest moja intencja. Z góry też przepraszam za moje czasami niespójne myśli (pisarzem nie jestem), ale po ilości odsłon i po komentarzach widzę, że lubicie czytać moje wypociny, a za to Wszystkim Wam dziękuję.

Zanim przystąpię do przelewania myśli z mojego „chorego” mózgu podam trzy moje definicje. Zauważyliście, że często używam słowa mężczyzna, bo:
- mężczyzna: człowiek, samiec posiadający cechy męskie, które są pożądane przez kobiety
- facet: człowiek, samiec udający mężczyznę
- frajer: człowiek, samiec, który przez własne błędy został zrobiony w balona, a dodatkowo winę zrzuca na cały świat.

Do rzeczy ...

Tylko co piąta kobieta przechodzi orgazm pochwowy, dawno temu nazywany właściwym czy prawdziwym, i mówię tu o nazewnictwie stosowanym przez facetów, gdyż inny nie był dopuszczany do myśli. To była prawie zdrada, a o kobiecej masturbacji to nawet tematu nie można było zaczynać. Faceci uważali, że obowiązkiem kobiety jest mieć orgazm, gdyż on był dowodem ich sprawności seksualnej (do dzisiaj niestety tak jest), z tą różnicą, że za brak orgazmu obwiniano właśnie kobietę. I zgadzam się z HMS-em, że to ich problem i to większy niż im się wydaje, ale z tą różnicą, iż uważam, że od nas mężczyzn dużo zależy czy dana kobieta będzie go miała w końcu czy nie. Oczywiście od razu odrzucam choroby fizyczne, które powodują ewentualny brak „szczytu”. Osoby, które czytały moje wcześniejsze artykuły, znają moje zdanie na temat, dlaczego kobiety do orgazmu nie dochodzą. Przez mózg, a dokładniej pisząc przez to co w tym mózgu siedzi. Dodatkowo dodam jeszcze telewizję i prasę młodzieżową, która skutecznie od kilku lat faworyzuje modę na piękność i tym samym wpędza kobiety w jeszcze większe kompleksy. I tu moja uwaga Panowie: możecie paniom pomóc!! Oczywiście mówimy o pomocy dla kobiety, która troszeczkę czasu z nami spędzi, bo wiadomo, że przez tydzień czy dwa to niewiele jest do zrobienia. Inną sprawą, jest też to, że kobieta dążąca na siłę do orgazmu i skupiająca się właśnie na nim, najprawdopodobniej do niego nie dojdzie. Tak jak pisałem kiedyś, powolutku, spokojnie, sam przyjdzie jeżeli droga do niego będzie odpowiednia.

Mały przykład:

Dawno, dawno temu (gdy mialem 16 lat) miałem dziewczynę, którą po kilku seansach zapytałem, dlaczego udaje orgazm. Do dzisiaj pamiętam jej wyraz twarzy: przerażenie pomieszane ze zdziwieniem i ze strachem. O boże – odkrył moją tajemnicę!! Co ja teraz zrobię?! Będzie się śmiał czy mnie zbeszta?! Jak mi później powiedziała - takie miała myśli w tym momencie. A wiecie co było dla niej największym wstrząsem? Moje słowa – kochanie spróbujemy temu zaradzić. Nie dość, że gość odkrył, że udaje, to jeszcze ma sposób na orgazm. Nie wierzyła. Zajęło nam to (piszę nam, gdyż to wspólna praca była) chyba ze trzy do czterech miesięcy i w końcu dostała ten pierwszy upragniony szczyt. Aż mi się dziewczyna w ramionach jak dziecko rozpłakała. I nie myślcie, że jestem jakiś guru seksualny, bo wcale nie, chodzi o to, że robiłem coś czego nikt wcześniej nie robił. Byłem cierpliwy! A niedowiarków odsyłam do pierwszego lepszego filmu erotycznego (nie pornola) z udziałem dwóch dziewczyn czyli lesbijek. Warto troszeczkę przeanalizować seks z ich udziałem i zobaczyć, jak one to robią. Tam jest więcej pieszczot niż samego wprzód-w tył. Ale jeżeli facetom się nie chce, myślą tylko o tym jak dobrać się do cipki, żeby poczuć żar na członku no to sorka. Nie tędy droga. I szanując zdanie HMS-a to moje zdanie jest takie: Jeżeli nie będzie Ci się chciało „szukać” punktu g czy pieścić łechtaczki, to współczuję Twoim kochankom. Niestety będą długo czekać na pociąg rozkoszy chyba, że wagon zmienią.
De facto w Twoich słowach ukryta jest cała prawda o męskim podejściu do seksu. Szybko bez wysiłku. Spuścić z krzyża i spać. A może te 20%, które miałeś to udawały, a Ty jesteś zadowolony, że doprowadziłeś je do orgazmu? A może maja właśnie za sobą kogoś doświadczonego, kto pokazał im co i jak? Jaka jest prawda to nie wiem, ale pisząc, że faceci wolą czuć te eksplozje to myślę sobie, że seks uprawiasz tylko dla własnej przyjemności i dla własnego ego. Ego, które dostając to co chcesz, staje się jeszcze większe. Owszem, zgadzam się, że czasami jak piszesz, niewiele da się osiągnąć cytuję: z materią „taką sobie”, ale właśnie te chwile nazywam chwilami prawdy. Jesteś mężczyzną czy dupkiem, który czeka na mannę z nieba, bo samemu nie chce się iskry trochę wykrzesać żeby sięgnąć po to co najlepsze. A uwierz, nie ma nic lepszego niż obserwacja, jak kobieta pod Twoimi zabiegami, otwiera się jak prawdziwy kwiat. Jak z tygodnia na tydzień zmienia się, i wiesz, że to dzięki Tobie! To jest dopiero satysfakcja, a nie zaliczanie elity – idealnej kochanki.

Twierdzisz, że kobieta przeżywająca orgazm to super kochanka. Ja twierdzę, że super kochanka to ta, która wie co mi zrobić, żebym odpłynął. I jeżeli mam być szczery, to jeszcze żadnej kobiecie w moim życiu nie udało się tego zrobić od razu. Owszem były takie, które sporo potrafiły ale duża większość robiła to co robi większość. Rosół to większość kobiet umie robić, ale zrobić rosół, który każdy kubeczek smakowy porusza to już jest sztuka (przyszło mi do głowy takie porównanie). I z seksem jest tak samo. Jeżeli mężczyźni byliby otwarci na potrzeby kobiet, statystyki na 100% byłyby inne. Gdybyśmy drodzy Panowie więcej z kobietami rozmawiali, więcej cierpliwości mieli, to życie seksualne byłoby lepsze i bogatsze a przy tym ile my sami się nauczymy. Ile rozkoszy możecie dać następnym dziewczynom, ile dziewczyn możecie nauczyć jak dojść do orgazmu. Wystarczy trochę cierpliwości i pracy a wiedzcie, że one o Was nie zapomną. Nigdy. Nawet jak spotkasz ją po kilkunastu latach, to zobaczysz rumieńce na jej twarzy. I w tym momencie wiesz, że dałeś jej to czego naprawdę chciała. Jakość życia seksualnego zależy od nas. To nasze podejście determinuje kobiety do pracy nad sobą. Jeżeli będziemy delikatni w słowach, jeszcze raz cierpliwi, to większość poczwarek zamieni się w piękne motyle.

Przykład:

Mój serdeczny przyjaciel poznał dziewczynę. Coś między nimi zaiskrzyło. Wiecie jak to jest. Miłość itd. Wciągu roku zamieszkali ze sobą i planowali ślub. Widać było po ich zachowaniu, że mają szansę na stworzenie naprawdę udanego małżeństwa. Ale był problem, który dusił mego kolegę. Wszystko było OK., ale czegoś brakowało. Kiedyś chłopina się spiła z żalu, bo pokłócił się z narzeczoną. Dowiedziałem się wtedy, że w łóżku nie jest tak jak być powinno, a pokłócili się bo mu lodzika nie chciała robić. Dziewczyna była, przepraszam jest, bardzo ładna. Nie jest chodzącą pięknością czy gwiazdą, ale ma w sobie coś co każe większości samcom obejrzeć się za nią. Smaczny kąsek. Ale miała dziewczyna kłopot. Kompleksy, strach przed właśnie wyśmianiem czy opieprzem chłopa, które to jeszcze bardziej ją dołowały. Nie mogła się w łóżku zrelaksować, była spięta, nie mogła dojść itd. On jako chłop winę całą zrzucił na nią. Bez jego zgody porozmawiałem z przyszłą przyjaciela. Oprócz tego, że miała problem ze sobą dowiedziałem się też, że sytuacja się pogorszyła w momencie, w którym napomknęła mu, że coś źle robi. Ten chłop nie wytrzymał. On źle robi. Jak to możliwe? Po moich namowach zaczęli, nazwijmy to małą terapię. I tu problemem większym ku mojemu zdziwieniu był on nie ona. To on wykazał więcej wstydu, to on był oporny itp. Reasumując, dzisiaj upłynęło już trochę lat, a oni dalej są razem...

Czy taki scenariusz nie jest częsty moje Panie. Nie boicie się powiedzieć czegoś z uwagi na reakcje partnera? Może dlatego udajecie? A Panowie? Jak tam Wasze ego, wytrzyma słowa, źle to robisz kochanie? Te eksplozje, o których pisał HMS nie biorą się z niczego. Tych eksplozji kobieta owszem, musi się nauczyć, ale też my mężczyźni musimy im w tym pomóc. Gdyby miało być inaczej, bylibyśmy obojnakami. Tylko, że wstyd męski jest głęboko ukryty za parawanem siły i pewności. Pomyślcie sobie, czy faktycznie jesteście bezwstydni, czy zrobicie wszystko o co Was partnerka poprosi? Czy Wam się nie chce, czy boicie się skuchy bo czujecie się jak w szkole? A to przecież Wy macie prowadzić, prawda? Niestety często jest tak, że wymagamy od kobiet, a sami nic w zamian nie chcemy dać. Jeżeli często podrywacie partnerki i pewnie równie często chodzicie z nimi do łóżka, to jak często mówicie im, np. Kochanie mocniej ściśnij, kochanie ssij mocniej czy np. poliż mi jajeczka? Równie często? Czy nie musicie, bo każda kobieta z którą jesteście robi to perfekcyjnie na różne sposoby? Spójrzcie może na to czasami z innej perspektywy. Piszecie często, że kobieta nie ma się czego bać itp., a sami się przypadkiem nie boicie tylko pozory stwarzacie? Sami przed sobą się przyznajcie bo to jest klucz do stania się kimś lepszym. To jest trudne, ale możliwe i warte zachodu.

Tutaj poruszę jeszcze temat „palcówek” i zabawek, bo jak twierdzi HMS jest staroświecki i to dla niego zboczenie. Kiedyś przeczytałem gdzieś „Zboczeniem jest wstrzemięźliwość”. Wiecie co, zgadzam się z tym. Jeżeli dwoje ludzi czegoś chce to nie ma przeciwwskazań, żeby to zrobić. I nie ma znaczenia czy mówimy o oralu, analu, petingu czy klapsach, jeżeli chcemy tego oboje to wszystko jest w porządku. Pomijam tutaj s-m i tego typu rzeczy, bo mnie to akurat nie kręci. Ale jeżeli sprawia to komuś przyjemność to uważam, że niech robią tak dalej. Ale idziemy dalej ... Dlaczego mężczyźni tak boją się zabawek w łóżku? Mam wrażenie, że są zazdrośni. Zazdrośni o tą właśnie magiczną pałeczkę, która czasami u kobiety powoduje dreszczyk Smile. A jak miło jest kobiecie, jak takim wibrującym ustrojstwem po łechtaczce pojeździsz? Mmm ... pomyślą teraz kobiety Smile. Spokojnie, i tak nic nie zastąpi języka, palców i kutaska. Nie ma co się denerwować. Zazdrością spowodować można to, że w końcu sobie kobieta go kupi i głęboko schowa, a używać będzie pod naszą nieobecność. I dobrze, niech używa, sama siebie lepiej pozna i da więcej satysfakcji w łóżeczku. Ale Panowie, wyjdźmy spod tej skorupy, i dajmy kobietom to czego pragną a nie to, co nam się wydaje, że pragną. Uczmy się razem z nimi a nagrodą będzie obustronna satysfakcja.

A jeszcze zapomniałem dopisać o zdradzaniu. Kobiety, które nie przeżywają orgazmu są częściej zdradzane i częściej tracą partnerów. Być może, nie wiem, ale to ma być recepta na brak orgazmu?! Jeżeli dobrze rozumiem, poznam dziewczynę, która nie ma orgazmu to idę do innej, bo nie jest warta mojego zainteresowania. Czy raczej, ja cipielec nie umiem obsługiwać „urządzenia” jakim jest kobieta. Bo nie dali instrukcji obsługi! Bo jak nie przeczytam, naciśnij tu, poliż tam, possij teraz, teraz szybciej a teraz wolniej to co, szukam po kanałach i jak nic nie ma to wyłączam? I Wy się dziwicie kobietom? Z takim podejściem to będziemy dobrzy jako chwilowa plomba dla kobiety na czas poszukiwania prawdziwego partnera. A co jak się ożenisz? Będziez zdradzał w poszukiwaniu kobiet-elit?! Wybacz, ale trochę dziwny powód do zdrady. Osobiście uważam, że zdrada jest sposobem na nie moc. Jesteśmy za słabi, żeby coś zmienić w naszym życiu, a zdrada jest najłatwiejszym lekarstwem, niestety najgorszym. Może zajmijmy się lepiej trzymaniem świec, zamiast podrywaniem, bo to nam może dobrze będzie wychodzić! Dla wyjaśnienia terminu trzymanie świecy podaję poniżej kawał:

W nocy na łożu leży hrabina a na niej hrabia, który usilnie stara się pokazać swojej żonie swoje walory użytkowe Smile. Obok łoża stoi Jan i trzyma świece. Niestety mimo zabiegów hrabiego, hrabina raczej nie wykazuje, że jest z tego zadowolona. Ten w końcu zdenerwowany mówi: Janie, daj mi te świece i właź na hrabinę. Zobaczymy co będzie! No i jak kazał tak się stało, tyle że hrabina zaczęła jęczeć z rozkoszy. Wije się pod staraniami Jana. Hrabia stojący obok jak osłupiały, nagle krzyczy: Widzisz Janie ku***, TAK się trzyma świece!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz